Recenzja filmu

Belle (2021)
Mamoru Hosoda
Sebastian Drożak
Kaho Nakamura
Ryô Narita

Wirtualne piękno

Pod niezwykle efektowną, quasi-wirtualną powłoką reżyser przemyca więc wnikliwe, pozbawione dydaktyzmu refleksje nad przepracowywaniem nastoletnich traum i problemów. 
Wirtualne piękno
Premiera nowego anime w Polsce to prawdziwa rzadkość i okazja do świętowania. Zwłaszcza jeśli mowa o kolejnym filmie Mamoru Hosody, jednego z niekwestionowanych mistrzów współczesnego kina, który zachwyca swoimi rysunkowymi wizjami od przeszło dwóch dekad. Japoński reżyser z jednakową finezją i kreatywnością opowiadał już o trudach nastoletniego życia w "O dziewczynie skaczącej przez czas", przenikaniu się sfery wirtualnej z realną w "Summer Wars", istocie macierzyństwa oraz odkrywaniu własnej natury w "Wilczych dzieciach", ojcostwie i dziecięcej perspektywie w "Mirai", a nawet relacji mistrz-uczeń w "Bakemono no Ko". Twórca zawsze spogląda na bohaterów z czułością i zrozumieniem, nigdy jednak bezkrytycznie, doskonale odnajduje się w tematyce rodzinnej, chętnie poszerza też ekranową rzeczywistość o ponadnaturalne, baśniowe lub magiczne elementy. Podróże w czasie, istnienie dwóch równoległych światów czy spotkania ludzi i istot nieludzkich są w jego filmowym uniwersum na porządku dziennym. Hosoda czerpie więc z najróżniejszych konwencji i gatunków, kreując wielowymiarowe i niepodrabialne animacje. Tak dzieje się też w najnowszym dziele artysty, "Belle", które stanowi naturalne przedłużenie jego zainteresowań i obsesji.


Autor jawnie inspiruje się tu disnejowską "Piękną i Bestią", snując opowieść o zetknięciu różowowłosej, atrakcyjnej Belle z agresywnym, brutalnym Smokiem w wirtualnej przestrzeni U. Ta platforma pozwala miliardom użytkowników na cielesne i umysłowe zespolenie z awatarami i prowadzenie alternatywnego życia. Wspomniana postać kobieca, która zyskuje popularność jako piosenkarka, zostaje stworzona przez nieśmiałą nastolatkę Suzu. Dziewczyna żyje z ojcem w prefekturze Kōchi, boryka się z traumą po stracie matki i próbuje odnaleźć się wśród rówieśników. Ucieka w internetową przestrzeń, by tam przemieniać się w piękniejszą, śmielszą i sławniejszą wersję siebie. Kiedy wirtualny występ Belle dla tysięcy fanów przerwie nagłe wtargnięcie szkaradnego Smoka, kryjąca się pod efektownym wizerunkiem bohaterka spróbuje odkryć, kim jest w rzeczywistości zagadkowe monstrum. 

Samo streszczenie fabuły podpowiada, że Hosoda jak nikt inny potrafi zlepić w swoich animacjach pozornie niepasujące cząstki: dramatu obyczajowego, historii inicjacyjnej, baśni, filmu o wirtualnej rzeczywistości czy musicalu. W "Belle" przeskakuje głównie między narracją o pogubionej, formującej swą tożsamość nastolatce a wizją internetowego świata U, w którym każdy przybiera dowolną postać, zyskuje szansę na zatracenie się w nowym wcieleniu i ogromie możliwości, a także szuka spełnienia. Reżyser już w "Summer Wars" podkreślał silną zależność łączącą społeczności sieciowe i tradycyjne, a teraz idzie o krok dalej, świadom przemożnego wpływu wywieranego przez social media na nas wszystkich. Z jednej strony poddaje krytyce stwarzanie wyidealizowanych, podrasowanych estetycznie i charakterologicznie awatarów, które maskują prawdę o stojących za nimi osobach, promują nieosiągalne wzorce piękna i oddalają użytkowników od prób samoakceptacji. Wskazuje też na zagrożenia wynikające z napędzanej błyskawicznie spirali nienawistnych komentarzy i nadmiernej kontroli działań użytkowników. Z drugiej zaś, dostrzega potencjał tkwiący w rekompensowaniu sobie osobistych braków, budowaniu więzi albo rozwijaniu zaniedbanych talentów pod anonimową przykrywką. Suzu zdobywa się na przykład na wokalne występy tylko jako Belle, bo jest zbyt niepewna, cicha i wycofana, by śpiewać w szkole czy w domu. Co więcej, narodziny burzliwej relacji głównej bohaterki z siejącym postrach Smokiem stają się możliwe wyłącznie na wirtualnej platformie, a przecież nieodwracalnie zmienią życie nastolatki i osoby ukrywającej się za awatarem przypominającym Bestię. U Hosody nie ma wszak wyraźnej linii podziału na prawdziwy i wirtualny świat – ludzie egzystują w obydwu na konkretnych prawach, zanurzając się bez reszty w jednej lub drugiej przestrzeni oraz kształtując swoje "ja" gdzieś na ich przecięciu. Ukryte pragnienia, lęki czy frustracje postaci znajdują ujście najczęściej po drugiej stronie ekranów, tam gdzie nie sięgają oceniające spojrzenia najbliższego środowiska i udaje się im, choć na chwilę, zrzucić ciężkie, życiowe brzemię. 


Pod niezwykle efektowną, quasi-wirtualną powłoką reżyser przemyca więc wnikliwe, pozbawione dydaktyzmu refleksje nad przepracowywaniem nastoletnich traum i problemów. W przypadku Suzu chodzi o doświadczenie straty ukochanej matki i poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego rodzicielka zdecydowała się ratować cudze dziecko. Protagonistka musi skonfrontować się z uczuciami porzucenia i niesprawiedliwości, które wyrastają z niezrozumienia zachowania najbliższej osoby. Dopiero spotkanie z przeoranym psychicznymi bliznami Smokiem, pozwoli nastolatce wyjrzeć poza horyzont negatywnych emocji, jakie izolują ją od ludzi, powstrzymują przed odważniejszym wkraczaniem w świat i każą nieustannie analizować bolesne wspomnienia. Zmaganie się z demonami przyszłości okazuje się jednym z wielu podejmowanych tu tematów, a uzupełnia je choćby kwestia międzypokoleniowej bariery komunikacyjnej widoczna w relacji Suzu z ojcem, niskiego poczucia własnej wartości wśród szkolnej młodzieży, do której należy bohaterka, czy wreszcie niewidzialności przemocy domowej. Wizja Hosody jest bardzo pojemna, obejmując szereg dyskutowanych współcześnie zjawisk społecznych, a jednocześnie pozostaje szalenie atrakcyjna jako uniwersalna baśń, historia dojrzewania i nade wszystko wizualno-muzyczny spektakl.

Twórca animuje bowiem świat przedstawiony z właściwym sobie rozmachem i dbałością o detale. Ogromne wrażenie robi nie tylko nowoczesny, inspirowany estetyką aplikacji, gier i portali społecznościowych design platformy U czy wygląd samych awatarów (szczególnie Smoka), ale również architektura gotyckiego, mrocznego zamczyska, gdzie rezyduje Bestia. Monumentalna, przytłaczająca konstrukcja przypomina labirynt, a ciągnące się przez wiele pięter, spiralne schody prowadzące na jej balkon wydają się nie mieć końca. Autor świadomie buduje kontrast między wielobarwną, migotliwą i odsłaniającą co rusz nowe zakamarki wirtualną rzeczywistością a bardziej statyczną i pogrążoną w leniwym, prowincjonalnym rytmie prefekturą Kōchi. Właśnie w tej pierwszej hasło "rozpoczęcia życia od nowa" głoszone przez jej twórców wydaje się czymś więcej niż tylko tanim, marketingowym chwytem. 


Niezaprzeczalna uroda i dynamizm animowanych obrazów Hosody sprawiają, że z przyjemnością zanurzamy się w świecie U, niemal fizycznie odczuwamy impet ciosów podczas walk awatarów i eksplorujemy nowo poznane miejsca, podziwiając nieposkromioną wyobraźnię artysty. Estetyczne wysmakowanie reżysera i jego fascynację ruchem znamy z kilku poprzednich filmów, "Belle" wyróżnia jednak rys musicalowy. Śpiewanych anielskim głosem Belle piosenek nie cechuje wprawdzie oryginalność na poziomie tekstu, ale ich emocjonalna siła i tak jest zdolna poruszyć u widza najcieńsze struny. Nawet romantyczno-sentymentalna otoczka kolejnych wykonów nie odbiera im szlachetności i autentyzmu. Japoński reżyser nie boi się splatać najróżniejszych konwencji, dając tym razem upust swej fascynacji kinem muzycznym, którego składniki zaskakująco dobrze komponują się z opowieścią o świecie wirtualnym i nastoletnich dramatach. "Belle" potwierdza zatem, że autorskiego anime nie da się zamknąć w żadnych upraszczających ramach, a sam Hosoda nie ustępuje na krok starszym mistrzom takim jak Hayao Miyazaki czy Mamoru Oshii.    
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones